Komedia w trzech aktach, będąca krytyką ludzi takich jak Fircyk... Tytułowy Fircyk to człowiek obcesowy, swobodny, a nawet arogancki, czasami cyniczny, stara się być przede wszystkim dowcipny... Akcja zaczyna się, gdy Fircyk przyjeżdża na wieś do swojego przyjaciela Arysta niedługo po tym jak w Warszawie przetrwonił swój majątek... Teraz chcę się bogato ożenić, by odzyskać fortunę... Wybranką serca i portfela zostaje siostra Arysta Podstolina... Fircyk prowadzi nieudolne, wręcz cyniczne próby jej zdobycia, co chwilę zmieniając maskę, by ani przez chwilę nie być sobą... Pan Franciszek Zabłocki z całą surowością krytykuję i wyśmiewa takie postawy... Są to bardzo częste postawy epoki oświecenia, gdy kawaler toczy rozpustne życie, źle mówi po polsku, jeszcze gorzej po francusku, jest bawidamkiem i niby podróżnikiem... Takie postawy są niegodne naśladowania i ja też im mówię stanowcze nie... Utwór sam w sobie jest dość ciekawy, łatwo się go czyta i osobiście polecam wszystkim, którzy lubią dobrą komedię i dla tych, co chcą wiedzieć jak się zakończyły amory Fircyka...